Sama o sobie
21
Cześć Dziewczyny,
Ostatnio moje życie przez pracę jest
powywracane do góry nogami. Ciężko jest mi znaleźć czas dla siebie
Nadgodziny w pracy doprowadzają mnie do utraty całkowitej energii. Wstaję o
5.20, wracam po 15:00, obiad, półgodzinna drzemka sprzątanie bądź ewentualne zakupy
i po dniu. I tak dziennie. - > To tak na usprawiedliwienie mojej zmniejszonej
aktywności na blogu i długiego czasu odpowiadania na korespondencję elektroniczną ;)
Niezbyt często piszę o sobie. Posty z prywatnymi informacji to u mnie
rzadkość. Jednak dzisiaj chciałam się z wami podzielić paroma zdjęciami, które
zalegały mi w telefonie. Niektóre z nich robiłam celowo dla Was, aby podzielić się
pewnymi rzeczami, innych nie planowałam zamieszczać, ale postarałam
się do tego podejść spontanicznie i zaszalałam ;)
Post z body chain (łańcuszek na
brzuszek) jest bardzo popularny, dziennie wiele osób na niego zagląda. W
związku z dużym zainteresowaniem, postanowiłam Wam pokazać jak ja go noszę ;)
Ubieram go na prawdę rzadko, do większych dekoltów lub tak jak w tym przypadku
do krótkich T-shirtów. Nie będę ukrywać, że nie do końca czuję się w nim
pewnie. Wiem, że u nas ciężko z akceptacją tego typu rzeczy. Czasami jednak
mam ochotę na ekstrawagancję i szaleństwo, tak jak na zdjęciach, które robiłam z dobry
miesiąc temu :)
W wakacje wreszcie miałam okazję udać się do
salonu sukien ślubnych – teraz już wiem, że mój model to princessa. Suknia pochodziła od Justina Alexandra była w kolorze ivory z dużą ilością tiulu, wykończona kryształkami a'la Swarovski. Przymierzyłam wiele fasonów, ale zdjęciem tylko tej mogę się z Wami podzielić (nie wytrzymałam i musiałam pokazać ją narzeczonemu
- oby nie przyniosło mi to nieszczęścia!). Na razie nie wybrałam jeszcze tej jedynej, mam czas ;) Ale wierzcie mi Dziewczyny, to wspaniałe uczucie mieć taką
suknię na sobie <3
Piłyście kiedyś drinka w basenie? Jeśli
nie to polecam Wam Tatralandię! Pinacolada w basenie – pełen luksus!
Wcześniej narzekałam na nadmiar pracy,
ale wraz z pracą doszedł zastrzyk finansowy, więc wreszcie mogłam sobie
pozwolić na małe szaleństwo zakupowe. Nie pamiętam kiedy tak dobrze się czułam.
;) I wiecie co? Teraz rozumiem co miała namyśli Carrie Bradshaw mówiąc: „Lubię
moje pieniądze w miejscu, w którym mogę je widzieć… wiszące na wieszakach w
mojej szafie”. Na zdjęciu widać dwie pary nowych szpilek z Deezee i torebkę a'la
Alexander Mcqueen firmy Kor@Kor O zdobyczach na pewno napiszę w krótce!.
Z racji tego, że mój narzeczony jest pilotem, miałam okazję
uczestniczyć w Śląskim Święcie Lotnictwa i nawet dostałam własną przepustkę! ;) W powietrzu podziwiałam cudowne F-16, których huk wywoływał u mnie gęsią skórkę.
Mam nadzieje, że Was
nie zanudziłam,
Całuję,
Lina