Happy!
26
Dziewczyny, przepraszam za tak długą nieobecność, ale działo się u
mnie ostatnio sporo. Mogę powiedzieć, że moje życie, praktycznie obróciło się
do góry nogami. Z płaczącej, bezrobotnej, do tego mocno schorowanej ( trzy tygodnie
leczyłam zapalenia ucha i gardła! ) osoby, nagle, po jednym telefonie stałam się
najszczęśliwsza osobą na ziemi (póki co;))
Pamiętacie, jak Wam pisałam, o swoim planie nauki języka angielskiego?
Że koniecznie muszę poprawić jego jakość, aby spełnić swoje marzenia
zawodowe?
Udało się.
Byłam świadoma tego, że albo się sama zmotywuję i osiągnę swój
cel, albo, zaraz na wstępie, poddam się. A marzenia schowam do jakiegoś wolnego
pudełka w mojej głowie, aby się kurzyły. Charakter tej pracy, niestety, wymaga
dobrego, komunikatywnego angielskiego. Jest on sprawdzany już na rozmowie
kwalifikacyjnej, która w większości firm, jest prowadzona od początku do końca
właśnie w tym języku. W miesiąc, ze słabego angielskiego do dobrego?
Samemu? Nie realne? Realne!
Po 1000 wysłanych CV, po siedmiu nieudanych ( i teraz się z tego
bardzo cieszę ) rozmowach kwalifikacyjnych, dostałam pracę, o której marzyłam;)
Nie mogę, i trochę też jeszcze się boję mówić, o niej jako o
ogromnym pewniaku. W poniedziałek rozpoczęłam szkolenie, które trwa cały
miesiąc. Spotkania są od poniedziałku do soboty. Wolne mam tylko niedziele. Dużo
zaliczeń, jeszcze więcej nauki. A całość kończy się decydującym egzaminem.
Dopiero za miesiąc będę mogła powiedzieć, tak jestem …
Na razie mogę Wam tylko pokazać zdjęcie, które
idealnie oddaje moje dzieciństwo..
![]() |
Zawsze miałam za dużo energii ;) |
Teraz już wiem, że marzenia się spełniają. I tu nie chodzi o żadną
magię, rzeczy nadprzyrodzone czy inne cuda. Głównym sprawcą spełnionych naszych
marzeń to my i nasza ( często bardzo ciężka ) praca. Determinacja,
motywacja i upartość w działaniu oraz pasja – to przepis, na sukces ;)
Za kilka dni znowu się odezwę. Pod koniec marca, jak skończy się
szkolenie, będę pisać częściej. Nowa
praca i jej charakter, na pewno będą miały wpływ na mojego bloga, mam nadzieję,
że mi to wybaczycie. Ale po prostu czasem, będę musiała coś tutaj o niej
napisać, bo ja już się czuję jak pracoholik totalnie zakochany w swoim zawodzie!
Przemęczona, zalatana, ale szczęśliwą.