Pamiętacie,
jak jakiś czas temu pisałam, że marze być brunetką (klik)? No cóż, tak jak to
przewidziałam, szybko mi się odmieniło. Źle się czułam w brązie, który co
kolejne farbowanie stawał się coraz ciemniejszy. Byłam załamana. Myślałam, że
jedyną opcją rozjaśnienia włosów będzie wizyta u fryzjera i ściąganie koloru. Te
rozwiązanie w ogóle mnie nie zadowalało. Jestem w trakcie zapuszczania włosów,
mało tego, od ponad roku walczę o ich kondycję, która jest już całkiem dobra.
Użycie tak mocnego rozjaśniacza spowodowałoby, że znalazłabym się w punkcie wyjścia.
I nie uwierzycie, o jakie metodzie dowiedziałam się przypadkiem…
Kąpiel rozjaśniająca, jest to mało inwazyjny
zabieg, dzięki, któremu możemy nasze włosy delikatnie rozjaśnić (od tonu do 3).
Na
czym polega? Nic prostszego! Kupujemy rozjaśniacz w sklepie, ja wybrałam ten z
Joanny do pasemek ponieważ, ma on 12% wodę (inne po 9%), całą zawartość
mieszamy w misce, następnie, gdy rozjaśniacz nabierze jednolitej masy, dodajemy
do mikstury szampon do włosów (mniej więcej tyle ile zużywamy do normalnej
kąpieli) oraz odżywkę (i tu podobanie jak szampon). Wszystko razem mieszamy do
uzyskania jednolitej masy. I gotowe!
P.S. Ja swoją miksturę wzbogaciłam o maskę keratynową z firmy Bingo Spa oraz o kilka kropli olejku arganowego ;)
Przyszedł
czas na aplikacje, wygląda ona następująco:
- moczymy włosy, nie powinny być świeżo umyte,
- naszą miksturę nakładamy na włosy cały czas masując
(ruchy jak przy myciu włosów) powinna nam się ładnie pienić,
- „kąpiel rozjaśniająca” powinna trwać max do 30 minut,
- cały czas masując spoglądamy w lusterko, czy
przypadkiem nie rozjaśnia się nam za mocno ;)
Efekty mojej kąpieli rozjaśniającej:
Najważniejsze
w całej tej zabawie jest to, że nie niszczy włosów! Ja swoje włosy masowałam
zaledwie 12 minut, i efekt miałam taki o jakim zawsze marzyłam, złocisty jasny
brąz! Zabieg wykonywałam 2 tygodnie temu, do dziś moje włosy są w takim stanie
w jakim były ;)
Jak na
razie jestem po jednym pełnym zabiegu, kamień z serca mi spadł, że nie musiałam
iść do fryzjera, aby rozjaśnić tak mocno ciemne włosy. Jest to moja metoda
numer jeden!
 |
Włosy przed i po ;) |
Złote rady od Liny;)
- od którego miejsca zacząć? To zależy, z której
strony mamy „najmniej korzystny kolor” – jeśli jest on za ciemny - to od tego
miejsca (w moim przypadku była to grzywka i włosy koło twarzy), jeżeli jest
znacznie jaśniejszy od całej reszty - to miksturę w tym miejscu nakładamy na
koniec,
- co można „dorzucić” do mieszanki? Można ją
ulepszyć w dowolny sposób, przykładowo można dodać: maskę, serum, olejek,
balsam do włosów itd.,
- dla przestraszonych tą metodą polecam na początek
zużycie połowy rozjaśniacza, też działa (ja tak korygowałam swoją nadal za
ciemną grzywkę ;))
- co w
przypadku rudowych odcieni? Może się zdarzyć, że rozjaśnianie nada nam rudawy
odcień na włosach (każde zachowują się w takim przypadku indywidualnie), ja
również, tego się obawiałam, dlatego zakupiłam w razie czego farbę o kolorze
ciemny blond, jednak się nie przydała,
- jeżeli chcecie zejść z ciemnego koloru do blond,
zabieg można powtarzać co 2-3 tygodnie ( odważne dziewczyny, raz w tygodniu
stosują kąpiel rozjaśniającą i ponoć nie wpłynęło to na jakość ich włosów..)
Czy
polecam? Oczywiście! Myślę, że ombre (które w tym sezonie również jest modne) może
pięknie wyjść, dzięki tej metodzie ;)