Sama o sobie
Cześć Dziewczyny,
Ostatnio moje życie przez pracę jest
powywracane do góry nogami. Ciężko jest mi znaleźć czas dla siebie
Nadgodziny w pracy doprowadzają mnie do utraty całkowitej energii. Wstaję o
5.20, wracam po 15:00, obiad, półgodzinna drzemka sprzątanie bądź ewentualne zakupy
i po dniu. I tak dziennie. - > To tak na usprawiedliwienie mojej zmniejszonej
aktywności na blogu i długiego czasu odpowiadania na korespondencję elektroniczną ;)
Niezbyt często piszę o sobie. Posty z prywatnymi informacji to u mnie
rzadkość. Jednak dzisiaj chciałam się z wami podzielić paroma zdjęciami, które
zalegały mi w telefonie. Niektóre z nich robiłam celowo dla Was, aby podzielić się
pewnymi rzeczami, innych nie planowałam zamieszczać, ale postarałam
się do tego podejść spontanicznie i zaszalałam ;)
Post z body chain (łańcuszek na
brzuszek) jest bardzo popularny, dziennie wiele osób na niego zagląda. W
związku z dużym zainteresowaniem, postanowiłam Wam pokazać jak ja go noszę ;)
Ubieram go na prawdę rzadko, do większych dekoltów lub tak jak w tym przypadku
do krótkich T-shirtów. Nie będę ukrywać, że nie do końca czuję się w nim
pewnie. Wiem, że u nas ciężko z akceptacją tego typu rzeczy. Czasami jednak
mam ochotę na ekstrawagancję i szaleństwo, tak jak na zdjęciach, które robiłam z dobry
miesiąc temu :)
W wakacje wreszcie miałam okazję udać się do
salonu sukien ślubnych – teraz już wiem, że mój model to princessa. Suknia pochodziła od Justina Alexandra była w kolorze ivory z dużą ilością tiulu, wykończona kryształkami a'la Swarovski. Przymierzyłam wiele fasonów, ale zdjęciem tylko tej mogę się z Wami podzielić (nie wytrzymałam i musiałam pokazać ją narzeczonemu
- oby nie przyniosło mi to nieszczęścia!). Na razie nie wybrałam jeszcze tej jedynej, mam czas ;) Ale wierzcie mi Dziewczyny, to wspaniałe uczucie mieć taką
suknię na sobie <3
Piłyście kiedyś drinka w basenie? Jeśli
nie to polecam Wam Tatralandię! Pinacolada w basenie – pełen luksus!
Wcześniej narzekałam na nadmiar pracy,
ale wraz z pracą doszedł zastrzyk finansowy, więc wreszcie mogłam sobie
pozwolić na małe szaleństwo zakupowe. Nie pamiętam kiedy tak dobrze się czułam.
;) I wiecie co? Teraz rozumiem co miała namyśli Carrie Bradshaw mówiąc: „Lubię
moje pieniądze w miejscu, w którym mogę je widzieć… wiszące na wieszakach w
mojej szafie”. Na zdjęciu widać dwie pary nowych szpilek z Deezee i torebkę a'la
Alexander Mcqueen firmy Kor@Kor O zdobyczach na pewno napiszę w krótce!.
Z racji tego, że mój narzeczony jest pilotem, miałam okazję
uczestniczyć w Śląskim Święcie Lotnictwa i nawet dostałam własną przepustkę! ;) W powietrzu podziwiałam cudowne F-16, których huk wywoływał u mnie gęsią skórkę.
Mam nadzieje, że Was
nie zanudziłam,
Całuję,
Lina
Wow! Piękna ta suknia!
OdpowiedzUsuńsuknia jest przepiękna, sama bym taką chciała <3
OdpowiedzUsuńJeju jaka śliczna suknia. Ja jeszcze swojej nie szukałam, a to chyba przez brak konkretnej daty ślubu. Lubię Twojego bloga, a takie "osobiste" posty to miły dodatek.
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że od września wstając punkt szósta będę jedyną tak wcześnie wstającą osobą :)
OdpowiedzUsuńCudna suknia :)
Pierwsze co mi przyszło na myśl z tym poście to słowa:
OdpowiedzUsuń"o rany! chudzinko!:D"
szpileczki są cudowne, a ty będziesz piękną panną młodą ;*
Wszystko bardzo przyjemnie się czytało i oglądało:) Suknia bardzo efektowna, czyżby niedługo nadchodził ten wielki dzień? :)
OdpowiedzUsuńSuknia efektowna i piękna. :) Praca potrafi wykończyć. Ja sobie akurat w McDonaldzie dorabiam, bo to daje mi możliwość połączenia pracy ze studiami dziennymi i zdecydowanie wiem, co to znaczy wrócić padniętym po całym dniu. :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie, takie notki są naprawdę bardzo ciekawe!
OdpowiedzUsuńSuknia jest przepiękna, taka zwiewna i bajkowa. No i Justin Alexander to klasa sama w sobie (uwielbiam go!).
Podziwiam Twoją odwagę w noszeniu body chain i krótkiego t-shirtu. Wyglądają razem świetnie, ale na naszych kochanych ulicach to jednak zawsze musi być duża odwaga (niestety!) :)
Uwielbiam przebywać w Tatralandii na Słowacji :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tiulowe suknie:) Sama miałam suknię Sincerity 3159, tiulową z gorsetem zdobionym kryształkami Swarovsky'ego:) Poprosiłam tylko w salonie o marszczenie na biuście żeby otrzymać dekolt serduszko i była idealna;)
OdpowiedzUsuńale figura! wow, wow wow:))
OdpowiedzUsuńPiękna suknia ;)
OdpowiedzUsuńTwój luby ma świetny zawód ;D
piękna suknia!
OdpowiedzUsuńpięęekna suknia ;) a Tatralandia jest magiczna ;D
OdpowiedzUsuńjesteś taka chudziutka ze spokojnie możesz chdozić w krotszych blzueczkach ja coprawda mam wage w normie ale czulabym sie niekomfortowo odslaniajac brzuszek :D. Suknia bardzo ladna a najwieksze wrazenie robi tren :).
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia, i pierwszy strój świetny ;)
OdpowiedzUsuńale fajne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zestawienie przygotowałaś :)
OdpowiedzUsuńpiekna ta suknia, ja miałam podobna, tylko z perełkami:)
OdpowiedzUsuńcudny T-shirt z motylem. mogę wiedzieć gdzie kupiłaś? :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciekawe zdjęcia!
OdpowiedzUsuńSprawdź mój blog na https://www.mojbut.pl/