Kot u Tiffaniego

Cześć Dziewczyny, 

Dziś postanowiłam napisać o jednym z najcudowniejszych aktorów, którego możemy podziwiać w filmie „Śniadanie u Tiffaniego”. Jakby na to nie patrzeć - ma jedną z głównych ról. Mowa o postaci Kota, którego gra kot. 


Jeżeli jakimś cudem nie miałyście okazji zobaczyć filmu „Śniadanie u Tiffaniego”, polecam jak najszybciej nadrobić zaległości. Film, który koniecznie powinien być przez wszystkich znany. Genialny scenariusz i cudowni aktorzy, legendarne stylizacje Audrey i towarzystwo Tiffaniego. Ja się w nim zakochałam. Jest to dla mnie ten typ filmu, który towarzyszy mi przy depresyjnych dniach. Zabija smutki i łagodzi ból ( z dodatkiem tabliczki czekolady – inaczej nie działa tak dobrze ;)).


Wracając do naszego rudego bohatera. Pojawia się w większości kluczowych scen: na początku filmu, gdy poznajemy Holly, kot budzi ją niewinnie chodząc po bohaterce, podczas imprezy domowej odgrywa równie ważna, aczkolwiek komediową rolę rozrabiaki, no i najważniejszy popis małego aktora – scena końcowa! Specjalnie dla niej musiał zamoczyć swoje futerko w deszczu, ale za to towarzyszył głównym bohaterem przy ich pierwszym pocałunku!






Jak się okazuje kot nie był przypadkowy. Nazywał się Orangey i miał na swoim koncie wiele telewizyjnych występów. Zdobył dwie nagrody Pets (odpowiednik ludzkiego Oscara). Ponoć Audrey bardzo przeżywała scenę z deszczem i było jej potwornie smutno, że musi kotka wypuścić na ulicę.

Kilka kultowy cytatów Holly o kocie:
  • Nie jestem Holly! Nie jestem też Lula Mae! Nie wiem kim jestem! Jestem jak ten kot, bezimienny przybłęda. Nie należymy do nikogo. Nawet nie należymy do siebie.
  • Nie mam prawa nadawać mu imienia. Nie należymy do siebie. Po prostu nasze drogi się zeszły.


A Wy macie swojego kota? Wydaje mi się, że niesamowita więź łączy kobiety i koty. W wielu filmach pozwija się motyw kota u samotnej kobiety. Pamiętacie Magdę M i jej Kocurka? ;)

Całuje,

Lina

34 komentarze:

  1. uwielbiam Śniadanie u Tiffaniego! Audrey jest w nim cudowna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ogladałam filmu, ale zrobię to, bo mnie tym postem przekonałaś! ;P Mam kota, jest czarny, ma żółte oczy i jest kochany, czasami nawet da się z nim pogadać ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Audrey i kot idealna para :D ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie widziałam filmu, ale jak tylko znajdę chwilę czasu od razu to nadrobię ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Filmu nie widziałam, ale mam zamiar nadrobić zaległości :) A kota sama mam, więc więź doskonale rozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie oglądałam jeszcze tego filmu, ale Twój post jest tak świetny, że zaraz będę musiała to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam kota, ale zgodzę się z Tobą, kot to zdecydowany przyjaciel kobiety;)

    OdpowiedzUsuń
  8. miałam raz w życiu wspaniałego kotka z którym miałam tak mocną więź, niestety kotek zginął, a ja już więcej takiego wspaniałego kota na swojej drodze nie spotkałam i nawet nie szukałam, bo wiem, że był jedyny:(

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lubię ten film- klasyka. Zgadzam się, że wszystko w nim jest prześwietne :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oglądałam ten film! Jest świetnyyy !!! Te sceny z Audrey I Paula najbardziej mi się podobały ^^ (swoją drogą niezły z niego ciacho :D ) :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Film jest po prostu klasykiem! Genialna Audrey :) A nazwanie kota KOT to świetny pomysł! :) Fajnie prowadzisz bloga, podobają mi się Twoje posty!

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam kotkę i powiem jedno - jest piękniejsza od wielu kobiet XD Ma już prawie trzynaście lat, a wygląda zjawiskowo :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Świeże spojrzenie:)
    AH jak zwykle cudowna!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nominowałam Cię do Wirtualnego Spaceru :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Namówiłaś mnie, pragnę obejrzeć ten film. :)
    Miałam kota, też był rudy. Przybłęda, któremu uratowałam życie zimą atakował mnie (dosłownie rzucał się na mnie. Bałam się go.) i był strasznie wredny, nie wiem dlaczego. Zdecydowaliśmy się znaleźć mu nowy, dom. Oczywiście nowi właściciele wiedzieli co ich czeka i pomimo to zdecydowali się go przygarnąć.
    Ps.100 obserwatorka wita :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zostałaś nominowana: http://douxcharm.blogspot.com/2013/01/nominacja-do-liebster-blog.html :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Toż to jest mój Ryszard przecież... :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nigdy nie oglądałam tego filmu ale czytałam na jego temat kilka dobrych recenzji.
    Nie pozostaje mi nic innego jak obejrzeć ten film dzisiaj wieczorem ;)
    Zapraszm do mnie: www.fotoinigi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Lubię kociaki, bardziej jak pieski ;) Świetny post!
    PS. Bardzo mi się podoba nowa szata graficzna bloga:)

    OdpowiedzUsuń
  20. najgorsze jest to że jeszcze nigdy tego filmu nie oglądałam:/ muszę to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja mogłabym mieć każde zwierzę, ale nigdy nie kota :D

    OdpowiedzUsuń
  22. wstyd się przyznać ale jeszcze nie oglądałam tego filmu ;d w wolnej chwili muszę go w końcu obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  23. ten kot jest genialny:))pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  24. Może oglądałam ale pewna nie jestem.:D
    Zapraszam do zabawy, nominowałam Cię do The Versatile Blogger.:P

    OdpowiedzUsuń
  25. ja mam dwa koty. A podobnego jak ten mają moi dziadkowie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Nigdy nie oglądałam, ale z tego co napisałaś muszę zobaczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. jeszcze tego filmu nie widziałam ;o

    OdpowiedzUsuń
  28. ja jestem zdecydowanie psiara choć też lubię koty;) a ten ze „Śniadanie u Tiffaniego” jest na prawdę uroczy.

    OdpowiedzUsuń
  29. Dopiero kilka dni temu widziałam ten film po raz pierwszy ;)
    Chętnie obejrzę go jeszcze, a kotek szczególnie mnie zachwycił :)

    OdpowiedzUsuń