Bransoletki Cartier Love

Wybaczcie, ale mam problemy z czasem. Nie wiem czy to tylko moje zegarki tak pędzą, czy Wasz też? Ostatni tydzień miałam kompletnie wycięty z życia. Pełno obowiązków, zero przyjemności, tylko praca, nauka i sen.

Dziś mam pierwszy,  od bardzo dawna,  dzień wolny.  W najbliższym czasie nie przewiduję żadnych postojów, notki będą się pojawiać , tak jak wcześniej, co 2-3 dni. Sama się stęskniłam za pisaniem, daje mi to dużo radości ;). W całym tym szalonym zamieszaniu, nawet nie wiem, w którym dniu pierwszy raz na moim blogu wyświetliło się 100 000 odsłon! Wow! 


Dzisiaj o czym?
 O luksusie z najwyższej półki! 
A co tam, rozmarzmy się i powzdychajmy z zachwytu do bransoletek Cartiera LOVE;)


                       Pierwsza bransoletka z serii Cartier Love powstała w 1969, do dziś jest nie tylko symbolem najpotężniejszej firmy jubilerskiej, ale także ludzi kochających luksus.
W przeciwieństwie do tradycyjnych bransoletek, tą kupujemy w pakiecie z – uwaga – małym śrubokrętem. Dlaczego LOVE (miłość)? Odpowiedź jest dość zaskakująca, po pierwsze, bransoletka nawiązuje do średniowiecznego pasa cnoty, a po drugie, śrubokręt jest wykonany w formie zawieszki, idealnie pasującej do męskiej osobowości. 

Reasumując, może nam ją ściągnąć tylko ten Pan, który podarował ;)
Cena tej bransoletki przekracza 6,000 dolarów...

www.cartier.com

           Poza tym, taki system zamykania pełni kilka fajnych funkcji: dzięki niemu bransoletka nie jest za szeroka, nie spada z ręki, nie jest nam w stanie nikt  jej ściągnąć, a my możemy spokojnie w niej spacerować, bo nie ma szans, aby ją zgubić.

Zdjęcia pochodzą ze strony : www.pinterest.com

Firma Cartier w swoich wyrobach stawia na klasyczne projekty. Ich asortyment jest dosyć szczupły, bardzo wykwintny i drogi.  Jednak muszę przyznać, że bransoletki Cartiera są zdecydowanie najpiękniejsze! Na ręce prezentują się wyjątkowo pięknie! ;)



23 komentarze:

  1. Ile wyświetleń, wow, gratulacje :) Ale te bransoletki są boskie ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiedziałam,że coś takiego istnieje ;) Fajny pomysł i bransoletka również

    OdpowiedzUsuń
  3. piękne są, szkoda tylko, że aż taka cena ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. całkiem fajne, ale to bazuje chyba bardziej na marce i modzie, bo rzeczywistości raczej nie powinna być az tak droga:p

    OdpowiedzUsuń
  5. Najbardziej podoba mi się z srebrna (choć pewnie wcale nie srebrna, tylko z białego złota) z fioletowymi i niebieskimi kryształkami :) Ogólnie rzecz biorąc - bardzo fajny pomysł! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piekne sa :) Gratuluje ilosci odslon :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przerażające! To, że ściągnąć może tylko ten, kto podarował. Mnie musiałby ją przykręcać ileś razy dziennie, więc... jednak podziękuję! ;-D

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne bransoletki. Cena zabija ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. zachwycają:))!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawy pomysł z tym zakładaniem i ściąganiem ;) No i masz rację, są piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pierwszy raz słyszę o tych bransoletkach. Wyglądają przepięknie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Dwa pierwsze modele wyglądają cudnie:) Jak wygram w totka to sobie taką sprawię;P

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam Twój blog :D
    Wyobraź sobie, nigdy nie słyszałam o tych bransoletkach... A urzekły mnie swoją prostotą.
    Dodatkowo genialny patent ze śrubokrętem :D Chociaż wolałabym mieć go w swoich zasobach niż pozwolić trzymać go facetowi (zapewnie zgubiłby go po kilku dniach).

    OdpowiedzUsuń
  14. Ładne są ale nie lubię takich "metalowych" bransoletek ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakoś tak średnio mnie przekonują

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspaniale się prezentują... I ten pomysł ze śrubokrętem... Szkoda tylko, że marka tyle kosztuje :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award! :)

    Więcej informacji na moim blogu:
    http://martusiowykuferek.blogspot.com/2014/01/tag-liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  18. Niebezpieczna w użyciu !! w przypadku zgniecenia nie odepniesz ani nie rozerwiesz , nie zdejmiesz z nadgarstka pełnego tętnic- kiedyś podobnym banglem srebrnym i cieńszym zachaczyłam z siłą o wieszak w łazience - masakra .Do dziś mam ślad - łańcuszek by się rozerwał zapewne.

    OdpowiedzUsuń